DeLucka

DeLucka


Bywają takie dni w życiu każdego człowieka, że mu się nie chce. Nawet koniuszki jego włosów krzyczą desperacko NIE na wszelkie przejawy działań. W takich dniach najlepiej zaszyć się w jakieś głuszy, ale złośliwość losu sprawia, że zazwyczaj dopada nas taki stan nie gdzie indziej jak w drodze do pracy. Wtedy już wiemy, że po przekroczeniu progu zakładu pracy każda minuta, ba sekunda będzie wlekła się niemiłosiernie. Ciągliwość czasu zjawisko normalne, dokuczliwe, a jak człowieka dopada jeszcze głód niemiłosierny, a nie ma ze sobą obiadu z domu to w dodatku dręczą go myśli nieziemskie, na co mam ochotę, co dzisiaj zjem. Znajduję się w tak komfortowej sytuacji, że w miejscu mojej pracy mam dostęp do jedzenia na wynos. Nie jestem zwolenniczką tego rodzaju potraw chociażby dlatego, że mieliśmy kilka przypadków zatruć i trupów szwendających się w pracy, co nie wróży niczego dobrego. Czasami życie człowieka zmusza, więc bije się z myślami. Łut szczęścia sprawia, że od jakiegoś czasu mamy w pobliżu punkt serwujący potrawy rodem ze słonecznej Italy, a że uwielbiam makarony, pasty i wszelkie twory kuchni włoskiej, decyzja tym razem była prosta, jeśli chodzi o rodzaj jedzenia. Kolejna udręka dnia, ale na co się zdecydować? Tyle jest możliwości. Lubię mieć dużo i barwnie na talerzu, więc zdecydowałam się na makaron - za to duży plus, że klient może sobie wybrać makaron taki jaki chce, zielona wersja z łososiem szpinakiem i sosem :-)
Porcja spora, zaspokoiła głoda, a poza tym okazało się, że w momentach zgrozy pt. nie mam obiadu!!!! - mogę w ciemno wybrać się do DeLuca na potrawy rodem z Włoszech, a jako pracownik mam zniżkę :-)

DeLuca
poziom +1
Blue City
Al. Jerozolimskie 179
Przeznaczenie

Przeznaczenie

Niech mi ktoś wreszcie odpowie na odwieczne pytanie: co z tym przypadkiem?
Zaiste kontrowersyjna kwestia, wzbudzająca skrajne emocje, podnosząca ciśnienie. Dzisiaj postanowiłam zmierzyć się z tym zjawiskiem. Pewnie stukacie się w czoło pytając, ale co to ma wspólne ze zwiedzaniem Warszawy? Z pozoru wydawałoby się, że nic, a jednak tak wiele. Już tłumaczę.
W drodze do "Przystanek Cafe" pada pamiętna kwestia: Aaa! Omal bym zapomniał!!!! Musisz tam iść!!! Ale słyszysz mnie?!! - tutaj następuje gwałtowne potrząsanie mną, nad wyraz niebezpieczne zjawisko w komunikacji miejskiej zwłaszcza kiedy tracimy przyczepność. - Odpowiadam grzecznie - Daaa! Przecież słucham!!! - w tym momencie pada adres i nic poza tym. Mam znaleźć i nie zadawać więcej pytań. Także uczyniłam, ale w między czasie wydarzyło się coś jeszcze. A mianowicie wybrałam się w celach naukowo-poznawczo-turystycznych do fabrycznego cudu industrialnego zwanego Łodzią, istny koszmar, jeden wielki plac budowy. Ambitnie podeszłam do zadania, wybrałam się z rana, odnalazłam bezbłędnie zacną noclegownię i wyruszyłam na włóczęgę. Po drodze wypróbowywałam nowe buty, co skończyło się zakupem nowych butów :-) dla kobiety każdy pretekst jest dobry, żeby powiększyć swoją już i tak sporą kolekcję butów.
Przechadzając się 6 Sierpnia w poszukiwaniu Piotrkowskiej natrafiłam na miejsce, które nakazano mi w tak konspiracyjny sposób odwiedzić w Warszawie. Byłam zachwycona wizytą, dlatego dzisiaj postanowiłam przy okazji przeuroczego spotkania dokonać porównania wrażeń. Świadoma tego co działo się w łódzkim odpowiedniku nastawiłam się na to co tylko mogło potwierdzić moje oczekiwania. Można powiedzieć o mnie wiele, ale nie to, że trwonię pieniądze. Jeśli wybieram jakieś lokale to kieruję się przede wszystkim ceną, klimatem, który urzeka, ale co najważniejsze jedzeniem, przez żołądek do mego serca można trafić najszybciej.
Jestem amatorem naleśników – zapewne pamiętacie rabarbarowe z Bambino czy z Mleczarni. Nie wiecie jednak tego, że jeszcze niedawno miałam swoje ukochane miejsce na Chmielnej ALMOND, które niestety zniknęło z mapy gastronomicznej stolicy. Było to miejsce wyjątkowe z trzech powodów.
1. mega 40 cm. naleśniki w wersjach do koloru do wyboru 2. piwo za 6 zł. z SOKIEM WIŚNIOWYM - unikat na skalę Warszawską - gdzie nie pójdę to sok malinowy, tudzież imbirowy... a ja uwielbiam wiśniowy... hlip 3. wystarczyło, że przekroczyłam próg i wiedziano co chcę :-) to niesamowite uczucie :-)
To sprawiło, że jak pewnego dnia mój niedoszły mężczyzna zabrał mnie do Almond, a tam przywitała nas włoska knajpa, pękło mi serce. Poczułam się pusta. Co teraz? Aklimatyzacja i poszukiwania nowego miejsca... to jak szukanie nowego faceta. Często żmudna praca, bez perspektyw...
Żałoba trwała do dzisiaj :-)
Przekraczając próg MANEKINA wiedziałam, że jestem we właściwym miejscu, że to nie był przypadek. To było przeznaczenie!!! Nie liczę, że poczuję klimat Almond, to było coś wyjątkowego, ale wiem, że tutaj zaspokoję swoje naleśnikożerstwo :-)
Wystrój jest surrealistyczny, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, obsługa przesympatyczna, a jedzenie to istna rozkosz dla podniebienia. Oferta sprawia, że godzinami można dywagować nad tym co dzisiaj. Kolejka, która ustawia się przed restauracją jest najlepszym dowodem na to, że jesteśmy świadkami narodzin kultowego miejsca w stolicy.
Dlatego nie zwlekajcie tylko podążajcie czym prędzej na Marszałkowską 140, a może przy odrobienie szczęścia spotkacie tam uroczą blondynkę pałaszującą kolejnego naleśnika z listy.

Teraz zagadka. Jedno z umieszczonych zdjęć nie ilustruje warszawskiego Manekina. Dla spostrzegawczych nagroda :-)









MANEKIN
Marszałkowska 140
podpowiadam jadącym z centrum nie wysiadać przy Metrze Świętokrzyska tylko przystanek dalej Królewska
chyba, że ktoś ma ochotę na spacer, ale to polecam bardziej po posiłku :-)
Tylko MDM

Tylko MDM

Ostatnio zastanawiałam się z jaką częścią Warszawy jestem najbardziej związana, gdzie moje serce zaczyna bić szybciej. Znalezienie swojego miejsca może nam zająć całe życie i to też nie oznacza, że je odnajdziemy. Dla mnie ważne są miejsca, które wpisały się przez lata w nasz życiorys, stając się naszą integralną częścią. Mokotowska to moja ulica - tutaj dokonuje się moja ścieżka życiowa, tutaj wyciskam z siebie siódme poty. Tutaj w sąsiedztwie znajduje się Luna - kino, które dostarcz mi tylu emocji, a Prasowy czy Bambino karmią niczym matka. Tutaj poznaję tych, co sprawiają, że nie tracę wiary w ludzi. Istotą dzisiejszego przekazu jest tworzenie swojej mapy Warszawy. Waszych miejsc, budowanie własnej tożsamości i przynależności do przestrzeni miejskiej. Miasto to nie tylko miejsca, które warto zobaczyć, barowe życie, ale ludzie - relacje, świadectwa historii. MDM dla jednych to skupisko brzydoty, ucieleśnienie komunistycznego paszkwila. Dla mnie to świadectwo niechlubnej przeszłości, historii i czasów, które miały duży wydźwięk na obecny stan rzeczy. Wybaczcie refleksyjny ton, ale jestem świeżo po obejrzeniu "Człowieka z nadziei" Wajdy. Fascynacja tamtym okresem przyczyniła się do poszukiwania śladów PRLu, a MDM to żywe świadectwo, które trwa tuż za rogiem, często niedostrzegane. Z rozbawieniem wspominałam wycieczkę szlakiem rzeźb okalających plac. Podziwianie tych topornych monumentów więcej mówi o tamtych czasach niż niejedna karta historii. Do dzisiaj zachowała się tylko jedna mozaika oddająca hasła tamtej epoki. Czasem dobrze jest wybrać się do miejsc, które mijamy codziennie w pośpiechu i spojrzeć na nie z innej perspektywy.
 
 




Życiowy przystanek

Życiowy przystanek

- Ja wysiadam!!! - chciałoby się rzec kiedy świat wariuje, a my mamy już dość.
Wtedy najlepszym lekarstwem dla strapionej duszy bywa spotkanie tak znienacka niezapowiedziane, a jednak jakby na miejscu. Tak mało potrzebujemy do szczęścia, a tak często o tym zapominamy. Filiżanka gorącej czekolady z miętą, gorący strucel z rozpływającym się w ustach jabłkiem i drugi człowiek.
Zdjęcia same mówią za siebie ile szczęścia w nas drzemie. Tylko czasem potrzebujemy kogoś kto nam o tym przypomni.
Tym co błądzą, wątpią, a nawet utracili kurs... polecam PRZYSTANEK CAFE ul. Jeziorna 2.
Już sama wyprawa, dla niektórych na drugi kraniec Warszawy, bywa przygodą, a co dopiero odkrywanie tajemniczego miejsca ukrytego zza rogiem osiedla domków jednorodzinnych, gdzie z okna widać EC SIEKIERKI.
Obsługa przesympatyczna, menu nie skomplikowane, ale zaspokajające wszelkie zachcianki, a przede wszystkim nie rujnujące kieszeni :-) Mankamentem tajemnicza toaleta :-)








Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger