HEPI ATERZ MEJK JOR DEJ

HEPI ATERZ MEJK JOR DEJ



Spotkania po latach mają to do siebie, że z niektórymi ludźmi możemy nie widzieć się latami, a mamy wrażenie, jakbyśmy nie widzieli się tydzień. W związku z tym, że czasami człowiekowi włącza się włóczykij tym razem postawiliśmy na lekki maraton. Meta z Grubą Kaśką, przejażdżka wysłużonym tramwajem, ominięcie szerokim łukiem chłopców z Chmielnej, ostry zakręt w Widok i już. Człowiek z klaustrofobią może poczuć się nieswojo, jednak to co wyląduje przed nim cieszy nie tylko oko, ale przede wszystkim żołądek :-)
ZAPIEX sprawił, że mamy na mapie miasta miejsce, gdzie można w ciemno iść o każdej porze dnia i nocy. Nie zdążyłeś na śniadanie, lekki lunch, przekąska zamiast kolacji, albo pragniesz pokrzepienia po imprezie. TUTAJ ROZMIAR JEDNAK SIĘ LICZY, a możliwość wyboru sprawia, że dostajemy oczopląsu. Dzisiaj padło na >DYGNITARSKIE< połączenie kurczaka z suszonych pomidorów okraszonej rukolą.
Cenowo od 9 do 14,5. Można prosić do różne połówki. Można pić oranżadę taką i owaką.
Oczywiście zapiekanka była na ząbek. Spacerkiem przy wtórze miejskiej orkiestry wypad do KAWKI na białą zieloną.




Corso

Corso


Każdy z  nas pamięta dreszczyk towarzyszący drugiej randce. Ta ekscytacja, lekkie podniecenie. Jeśli aura sprzyja spędzacie dzień na łonie natury ciesząc się pierwszymi objawami wiosny. Czas mija na nieustających pogaduszkach. Wiadomo samą miłością człowiek nie żyje, trzeba coś jeść. Kobiety lubią być zaskakiwane, ale jeśli zaproponujesz jej fast food nie zdziw się, że jej już więcej nie zobaczysz. Na moje szczęście zawędrowaliśmy do restauracji, która okazało się, że jest mi dobrze znana. Pod tym samym szyldem na Placu Zbawiciela mieści się kawiarnio-cukierni, a obok można wstąpić na małe co nieco. CORSO może pochwalić się ponad 50 -letnią działalnością. Jedna z pierwszych włoskich restauracji jaka pojawiła się na mieście.
Tak jak na randkach, tak samo z lokalami pierwsze wrażenie robi swoje. Tym bardziej większa moja konsternacja kiedy wchodzę i widzę pustą salę. Lekkie przerażenie w oczach, ale menu zapowiadało miłą przygodę. Lubię lekkie wariacje, jeśli chodzi o dania. Z przyjemnością skusiłam się na filet z kurczaka nafaszerowany szpinakiem w połączeniu z oscypkiem, porcją sałatki oraz frytek.
Niestety moje danie okazało się rozczarowaniem. Chociaż zaspokoiłam głód, nie zmienia to faktu, że filet musiał być wcześniej przygotowany, przed podaniem odsmażany, był zbyt przysmażony, a przez to suchy. Nadzienie ze szpinaku rotowało trochę sytuację, ale ogólnie jakaś katastrofa.  Nawet ceny na poziomie nie ratują sprawy.



CORSO ul. Elektoralna róg Jana Pawła II
po wyprawie polecam spacer na ochłodę.


Tramwaj zwany pożądaniem

Tramwaj zwany pożądaniem



Podejrzewam, że w poprzednim wcieleniu byłam kolejarzem :-) uwielbiam przejażdżki tramwajami. Każde miasto może poszczycić się charakterystycznym dla siebie modelem. Do dzisiaj wspominam z rozbawieniem moją przygodę w Wilnie - przejażdżka trolejbusem skończyła się na posterunku policji :)


Z radością przechodzę koło zajezdni podziwiając dumnie prezentujące się model, zwłaszcza te pamiętające starą Warszawę. 



Cofeina

Cofeina


Jestem sentymentalna :-) Ostatnio byłam w tym lokalu przeszło 5 lat temu. Świętowałyśmy tu każdą obronę pracy magisterskiej. Czas mija nieubłaganie. Zmienia się wiele w naszym życiu. Większość znajomych ma rodziny, nawet lokal zmienił nazwę co najmniej trzy raz, ale przynajmniej wrażenie z pobytu pozostaje niezmienne, a może to odurzenie wieczorową porą :-) Spożywanie po 22 czekoladowego ciasta dla poniektórych bywa szaleństwem, ale ja wychodzę z założenia, że nie ma co sobie w życiu odmawiać przyjemności. Brownie należy do jednych z moich ulubionych wypieków, dopełnieniem był czekoladowy koktajl.
Towarzysz nocnej eskapady uraczył się grzanym winem, które pozostawiło miły posmak przypraw w połączeniu z pomarańczą. Widok na główny gmach politechniki cieszy oko, a oprawa muzyczna ucho.
W godzinach bardziej ludzkich warto wybrać się tutaj na lekkie śniadanie, zasiąść przy książce w otoczeniu ikon popkultury wdychając opary świeżo parzonej kawy. Zauważam, że normą staje się serwowanie wspominanej wcześniej slow-coffee :-) Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, ale ostrzegam bywa niebezpiecznie nie tylko z powodu nadmiaru studentów z politechniki, ale przede wszystkim zagraża zasiedzieć się do późnego wieczora :-)










COFEINA bar
Polna 54
Ostatni kawałek pizzy

Ostatni kawałek pizzy


Mówią na mieście, że nie należy oceniać książek po okładce. Mówią, że wrażenie budujemy na podstawie pierwszych pięciu minut, a co jeśli ocenimy błędnie? Przecież jesteśmy tylko ludźmi, nie jesteśmy omylni. Kiedy dostałam zaproszenie do Mąki z lekka się skrzywiłam, ale przecież idę tam, żeby spotkać się z kimś ważnym, więc czy miejsce ma aż takie znaczenie? Powstał dylemat poznawczy z którym biłam się na pięści do ostatniej chwili.
Stół uginała się od różnych wariacji pizzy, a ja ku zaskoczenia pozostałych zamówiłam pastę z ozorami wieprzowymi. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem jak coś tutaj zamawiam mam wrażenie, że trafiam na pozycje lekko przesolone. Kolejnym mankamentem - porcja jak dla wróbelka.
Z uradowaniem przyjęłam ostatni kawałek pizzy, która zachwyciła lekkością sosu pomidorowego i aromatu naturalnej bazylii. Ratując tym razem poprzednią wpadkę.
Jednak kropką nad i był deser. Miałam nosa zamawiając BUDINO deser na bazie karmelowego budyniu ze śmietaną okraszonego płatkami czekolady i SOLĄ MORSKĄ. Stanowił dopełnienie wieczoru.
Dla równowagi skubnęłam sąsiadowi Crema di Limone połączenie musu cytrynowego z musem z sera mascarpone upiększonego jagodami, malinami i jeżynami, który stanowił akcent orzeźwienia i przeciwwagę dla mącznych potraw.
O samej Mące i wodzie mówią wiele na mieście, piszą wszędzie gdzie się da. Sama wychodzę z założenia, że lepiej nie słuchać plotek tylko samemu sprawdzić.
Mąka i Woda
Chmielna 13





STOkrotka

STOkrotka

Czasami tak bywa, że zanim się spostrzeżemy nadchodzi coś co w naszych odległych wyobrażeniach nie miało racji bytu, a jednak.
Dzisiaj skromnie, krótko i na temat - hehehe zwłaszcza, że pod wpływem to literatura bywa płynna.
Dokładnie rok temu w pewnej mlecznej scenerii A.K. nawiedziła myśl znamienna. Ta myśl była jak uderzenie prądu. We mnie kiełkowała i rozkwita nadal za każdym razem kiedy siadam przed maleństwem i stukam dobitnie w klawiaturę pragnąc podzielić się z wami czymś nowym :-)
W tym momencie słowa są zbędne.
Chcę tylko podziękować A.K. za zasianie ziarna, a najbliższym za wiarę i motywowanie :-)
DZIĘKUJĘ ZA ROK :-)


Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger