Coming out

Coming out


 Najważniejszy moment w życiu każdego początkującego artysty to wernisaż najlepszych dyplomów :-) Należy wspierać polskich artystów.












Czas oczekiwania 40 minut

Czas oczekiwania 40 minut



Czasem w oczekiwaniu na coś można zyskać coś więcej niż żylaki :-) Zauważam, że mam już swoje miejsce na randkę wolę iść do sprawdzonego miejsca niż czekać na boży odpust męskiej wyobraźni. MANEKIN jest jak wehikuł czasu. Dzięki niemu możemy poczuć klimat PRLu i nieodzownego elementu tamtych czasów - KOLEJEK.
Śmiałam się z rozbawieniem, kiedy mijający nas starszy pan zapytał nieśmiało - Za czym ta kolejka? - Nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam "Mięso rzucili" :-) miewam poczucie humoru, jak na blondynkę przystało.

Kiedy człowiek odstoi swoje apetyt wyostrza się do granic możliwości, więc zje wszystko, chociaż wybór jest zawsze trudny. Tym razem skusiłam się na spaghetti naleśnikowe z kurkami, których kiedyś bym nie ruszyła. 
Po konsumpcji zdrowy rozsądek podpowiadał, że należałoby się przejść, rozprostować stare kości, chociaż pogoda za oknem nie przekonywała do jakiejkolwiek formy wytykania nosa z ciepłego pomieszczenia. Ale jak mus to mus.

Od jakiegoś czasu w napięciu oczekujemy dnia otwarcia II LINII METRA. Wiekopomna chwila zbliża się. Można już przechadzać się Świętokrzyską podziwiając nowy deptak ozdobiony okazałymi roślinami. O wiele ciekawsza może wydać się prowizoryczna wystawa ukazująca przeobrażenia ulicy Marszałkowskiej na przestrzeni lat. Dla historyków amatorów, miłośników miejskiej przestrzeni warto pokusić się o spacer wzdłuż Marszałkowskiej zaczynając od Maca, żeby z uśmiechem na ustach zobaczyć jaką piękną mieliśmy Warszawę :-)  


















Sposób na blondynkę

Sposób na blondynkę

W kraju nad Wisłą przeżywamy boom - poszukujemy przepisu na wszystko - życie, pracę, udany związek. W księgarniach półki uginają się od poradników jak osiągnąć stan zen, pudło przekazuje nam rewelacje jak się ubierać, malować, gotować, gdzie bywać, co zrobić, żeby nasz dom był atrakcyjny, a seks udany itd. Jakby człowiek brał to wszystko na poważnie to po pierwsze nie starczyłoby mu życia na ŻYCIE, nie wspominając o czasie na realizację ambitnych planów dopasowania się do owego wyidealizowanego obrazka.
Przepis na ciasto jest prosty: 5 kilo śmiechu, 5 kilo radości, 5 uśmiechów do największych ponuraków, znalezienie czasu na to co kochasz, merdający ogon. Uścisk w potrzebie, silne ramie. Świadomość, że nie zawsze jest pod górkę, czasem mamy jazdę bez trzymanki z górki na pazurki z miękkim lądowaniem. Czasem się potykamy, ale wstajemy i idziemy dalej. Czasem nie bywa kolorowo, ale to zawsze się zmienia, bo nic nie trwa wiecznie.
Sposób na szczęśliwą blondynkę jest bardziej banalny. Wyciągnij blondynkę w pogodę pod psem do centrum. Zaprowadź do miejsca, które unika przez spaczenie zawodowe i napisz jej instrukcję gdzie ma dotrzeć. Kiedy tylko wyjrzy zza rogu dostrzegając w tak przygnębiającym miejscu patio z widokiem na wieżowce i auta uśmiechnie się z przekąsem, stoliki opatulone do ściany obrośniętej dzikim bluszczem ją rozczulą, więc zapomni o tym gdzie jest i będzie prze szczęśliwa, bo jest z Tobą, a przy okazji zje.... SUSHI :-)
Oczywiście nie poprzestanie na tym. Następnie zejdzie posłusznie pięterko niżej na puchar lodowy i na domiar złego popije to czekoladą :-) podziwiając przy okazji świąteczne dekoracje w połowie listopada :-) Jak tu jej nie kochać, kiedy jej tak mało do szczęścia potrzeba :-)


ZUPlandia

ZUPlandia


Pamiętasz, była jesień,
Mały hotel "Pod Różami", pokój numer osiem,
Staruszek portier z uśmiechem dawał klucz,
Na schodach niecierpliwie
Całowałeś po kryjomu moje włosy,
Czy więcej złotych liści było,
Czy twych pieszczot, miły,
Dzisiaj nie wiem już.

Odszedłeś potem nagle, drzwi otwarte,
Liść powiewem wiatru padł mi do nóg,
I wtedy zrozumiałam: to się kończy,
Pożegnania, czas już przekroczyć próg.

Pamiętasz, była jesień,
Pokój numer osiem, korytarza mrok,
Już nigdy nie zapomnę hoteliku "Pod Różami",
Choć już minął rok.

Kochany, wróć do mnie, ja tęsknię za tobą.
I niech rozstania, kochany, nie dzielą nas już.
Pociągi wstrzymać, niech nigdy już listonosz
Złych listów nie przynosi pod hotelik róż.

                                                                                                                         Sława Przybylska "Pamiętasz była jesień"


Nadeszła moja ulubiona pora roku. "Pamiętam, była jesień" przypomina mi konkurs piosenki na którym walczyłam ze swoją chorobliwą nieśmiałością i tremą :-))) ale to stare dzieje, nie to, żebym pokonała jedno czy drugie, ale jest znacznie lepiej.
Każdy śpiewać może, ale nie o tym miała być mowa. Jesień dla niektórych to czas udręki, a dla mnie ferajna barw, powietrze przesączone deszczem, wielkomiejskim potem, tętniącym życiem. Ale przede wszystkim jest to czas poszukiwań ZUPY idealnej. Każdy ma swój smak z dzieciństwa. Narodową chlubą powinna zostać okrzyknięta POMIDORÓWKA. Znajdźcie mi Polaka, co to nie lubi zupy z przecieru z pomidorów :-) Może należałoby ustalić ranking zup. Ja lubię poszukiwać nowych doznań - dyniowe, z soczewicy, groszkowe, kukurydziane, serowe... Zabawne, że każda zupa wiąże się w moim przypadku ze wspomnieniem - określonymi osobami, miejscami, czasem, zapachem.  kody smakowe zapisane w pamięci pozostaną. Najwięcej emocji wiąże się z pierwszą własnoręcznie przygotowaną zupą :-) Kto mnie lepiej zna wie, że jestem antyTOP CHEF - gotuję tak, że gwiazdki powinni mi przyznawać za trzymanie się z dala od kuchni :-) A tak na poważnie - do tej pory pamiętam rozmowę o pracę w zawodzie. Pani Dyrektor ze śmiertelną powagą zapytała: "Czy Pani umie gotować?" - Tak, wodę na herbatę - parsknęłam śmiechem. - Nie po to uzyskałam dyplom UW, żeby dzieciom gotować. Od tego są kucharki. Co innego gotować z dziećmi w celach edukacyjnych...
Ale o zupach i jesieni miało być :-)
Jesień to także czas zabiegania - wzmożonej aktywności, przełamywania siebie, optymistycznego patrzenia w przyszłość.
W poczukiwaniu swojego STOUT'a

W poczukiwaniu swojego STOUT'a


Czasem człowiek musi się napić, więc szuka odpowiedniego wodopoju. Z czasem człowiek odkrywa, że dojrzewa. Jak był młody to i mało się działo, a może po prostu żył w błogiej nieświadomości i tak mu było lepiej. Z wiekiem człowiek miewa to szczęście, że poznaje na swojej drodze odpowiednich ludzi, co to im drogę wskażą... Człowiek uświadamia sobie ile tracił, a potem łapie się za głowę, że tyle tego jest i znowu nie wie co wybrać, więc szuka. Z jednej strony lubię poznawać nowe gatunki, poszukiwać swojego smaku, ale często jest tak, że to nie jest to. To jak z partnerem, coś musi zagrać, żeby się działo... Jakiś czas temu zasmakowałam w ciemnych piwach górnej fermentacji - STOUT skradł mi serce. Do niedawna podlewałam się CYDREM zacnym trunkiem :-) ale jak to z kobietami bywa obyło mi się i znowu zapragnęłam odmiany, a raczej powrotu do tego co lubię. STOUT z nutą chocolate lub coffee niebo w gębie.

Tym razem podziwiałam kolekcję szkła oraz przypominającą lata młodości kolekcję puszek po piwach na ścianach przy okazji degustacji w
BrowArmi Królewskiej
ul. Królewska 1 - wejście od Krakowskiego Przedmieścia

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger