Aniele...


W związku z Bożym Ciałem... Maryjka odkryta jak zwykle przypadkiem, dzięki mojemu wścibskiemu zaglądaniu
w jakieś dziwne zakamarki :-)



Te cuda można było podziwiać w niedzielę w okolicach Kinoteki, gdzie powędrowałam z okazji Dnia Dziecka :-)




Na patelni stoją dwie atrakcyjne, ale nie rzucające się w oczy kobiety po 30, co to dewagują w najlepsze, kiedy znienacka wyrasta koło nich gość po 40/50 i przeprasza, że przerywa, ale musi coś powiedzieć. Skinieniem panie przyzwoliły, jak to na dobrze wychowane panie przystało dają panu prawo wypowiedzenia się. Wtem słyszą, że "pan chyba znalazł się w niebie, bo widzi anioły". Panie zdezorientowane milczą. Pan rzuca im promienny uśmiech, życzy udanego weekendu, co to w środę się zaczyna i oddala się powłóczystym krokiem pozostawiając za sobą dwie skonsternowane panie na środku placu, jakby nigdy nic. Jak długo żyję, nie myślałam, że dożyję dnia w którym ktoś mnie uraczy szlagierem miejskich amantów rodem z dyskotek lat 90. Chyba się starzeję. Do tego szanowny dżentelmen był w tyci przyciasnych leginsach do biegania... po tym nie pozostało nam nic jak udać się na jednego do Kufle&Kapsle, bo na trzeźwo tego nie ogarnę. A poza tym jak słusznie pan szacowny zauważył, weekend zaczął się w środę :-)



Pielgrzymując ostatnimi czasy między wegetariańskimi knajpami zaprowadziły mnie nogi do Jamniczka, który niestety remontuje się, ale dzięki temu sąsiedzi zyskali nowego klienta i to nie tylko zasługa przeuroczego kelnera, ale przede wszystkim pyszneeeeeeego jedzenia. Ostatnio mam problemy z jedzeniem wegańskim i jego odmianami. Ale tutaj byłam mile zaskoczona jedząc SABICH tofu z bakłażana oraz falafele w picie :-) do tego chillowe pigwa z szyszka chmielu dla relaksu :-)





Ostatnio poluję na substytut wrocławskich lodów naturalnych, więc niczym z radarem w oczach wypatruję knajpek specjalizujących się w sprzedaży mega porcji lodów. Fabryka Lodów na Marszałkowskiej nie jest zła, ale... Właśnie jak jest ale... to ja już wolę wybrać się w okolice Placu Zbawiciela i tam postać w kolejce, bo jednak lepsze. Chociaż sorbet z mango był niezły.





Jeśli w najbliższy czasie nie będę się odzywać oznacza to, że wsadzili mnie za zwinięcie stolika z wysuwanym koszem
z Kufli&Kapsli, gdzie odkryłam mekkę niszowych piw :-)

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger