Już za parę dni, za dni parę...


Trafiłam do pierożkowego raju i umarłam nie wierząc... jak to człowiek mało wie... jak nie zna swoich najbliższych terenów. jak to dobrze, że praca wymusza na nim zaznajomienie się z topografią miasta, które skrywa tyle tajemniczych zakamarków. Do tej pory jak nabawiłam się fazy na gotowanie.... hehehe autor zrywa boki.... w stylu dalekowschodnim czekałam na chińskie/indyjskie i tej maści podobne tygodnie w marketach, zaopatrywałam się w co trzeba i bawiłam się w MasterChefa w blond wersji... sukces osiągnięty jeszcze nie odnotowałam trupów po degustacji, więc nie jest ze mną tak źle. Nadal podtrzymuję wersję, że nie jestem materiałem na żonę co to z kuchni wołami nie wyciągniesz, czy to na mężusia z gorącym talerzem czeka. Chociaż jak kobieta się zakocha to diabeł za nią nie nadąży, więc cholera to wie... ale wracając do meritum. Spacerowaliśmy dla zabicia czasu... zaciągnięto mnie do WEGE BARU MLECZNEGO przy Wspólnej i powiem tak... kotlet jaglany w porząsiu, ale ryż z kurkumą, co to przy okazji degustacji doświadczyłam darmowego wykładu na temat "jak osiągnąć idealny ryż w wersji al dente" spowodował, że niczym 3latek utworzyłam kopiec kreta i dałam nogę, wyjadając surówki, bo były najlepsze z tego wszystkiego. Sos pomidorowy był za pikantny... taka delikatna kobitka jestem, a co :-) więc nie polecam, ale to wasza sprawa, gdzie jadacie :-P


Za to jak człowiek ma powody do świętowania to nawet zostanie mile zaskoczony tortem, a na mini celebrację wybierze się tam, gdzie wie, że będzie dobrze, czyli KROWAŻYWA odsłona druga koło mego ulubionego warszawskiego kina.

vel.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wypatrzyła RÓŻOWEGO PUDLA :-) dla ciekawskich gapiów poszukiwaczy vel. skarbów - szukać go należy w okolicy lansiarskiego placu co to ludzi nawraca.


Biszkopt mnie utulił :-) na pożegnanie...

ATTENTION!!!!!!!!!!!!!!!!
Pierwszy raz w życiu ostrzegam was przed wyborem CYDRU - LUBELSKI jest pierwsza klasa, ale ostatnio omal mi nie obrzydzono cydru... ale i tak nie zepsuło to imprezy w towarzystwie ziemniaka.


PS. z przykrością muszę donieść, że kolejna knajpka zniknęła z mapy stolicy z którą wiążą się miłe wspomnienia. Manja pożegnała się z nami.

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger