nie próbuj. rób albo nie rób. nie ma próbowania

nie próbuj. rób albo nie rób. nie ma próbowania



Myśl przewodnia znaleziona mimochodem - czyli tak jak najbardziej lubię przy okazji szwędająco - włóczykijowskiej opcji, jak blondynka wyjdzie z pracy jak człowiek punktualnie o 15.00 w tym momencie wyobrażam sobie marsze protestacyjne i poruszenie narodowe zbulwersowane, ale jak to? a no tak to :-P jak się ma to się korzysta :-P
nadal potwierdzam, że jedzenie wege nie służy mi kompletnie, ale przynajmniej mam więcej miejsca w środkach komunikacji. chyba, że mam mniej szczęścia i panom to wszystko jedno, bo od nich gorzej...
ale z ręką na sercu było pyszne i sycące na maksa. nazw nie powtórzę dahal??? i sabij??? Ci co się znają wiedzą o co chodzi, a ja nadal popularyzuję swoją ignorancję z którą mi dobrze :-)
znalezienie murali co to wyrastają jak grzyby po deszczu napawa mnie radością, którą pragnę się dzielić. myślę, że z jakiś niewyjaśnionych przyczyn ciągnie mnie w tą stronę gdyby nie kosmiczne ceny zaczęłabym odkładać na mieszkanie w tych okolicach, ale prędzej kaktus mi wyrośnie niż to nastąpi. Ale spacerować i zwiedzać mogę do woli :-) i to jest piękne, zwłaszcza, że towarzystwo sprzyja marszom.
 
 


To moja perełka - NEON :-) no, cudo jak ta lala :-)


nie wspominając już o sowie :-)





 
 
 
PS. ta myśl przewodnia powinna stać się mottem co poniektórych - wtedy świat wyglądałby piękniej :-)

:-) :-( :-/

:-) :-( :-/



Z racji swojego zawodowego zacięcia czasem bywam to tu to tam. nie odpuściłam sobie okazji i udałam się na dwudniową konferencję, żeby posłuchać mądrzejszych ode mnie, a przy okazji poznać zachodnio-wschodnich doświadczeń, co bywa równie pouczające. wyniosłam wiele, zwłaszcza jeśli chodzi o pełny żołądek i torbę makulatury... spotkałam znajomych i obejrzałam wystawę.


Już nigdy nie zwątpię. Główną atrakcją konferencji oprócz znakomitych gości był RYŚLICIEL - pani, która w kącie szkicowała. Niech ktoś spróbuje zaprzeczyć, że Polak nie potrafi... jakbyśmy sami nie umieli robić skrótowych rysunków tego co do nas mówią, tylko potrzebowali do tego jeszcze człowieka... zaraz powstanie zawód MYŚLICIELA, co to będzie za nas myślał... oczywiście przemawia przeze mnie kobieca zazdrość, że pani ma taką pasjonującą pracę, a ja tylko naprawiam ludzie błędy...

 
 
 
 
 
Żeby nie było niejasności poniższy koktajl czekoladowy, kawa i talerz pasty nie wchodziły w skład menu konferencji. To moja prywatna inicjatywa - taka byłam najedzona :-) że aż pojechałam na Bemowo i wszamałam to co trzeba ;-) a przy okazji obejrzałam piękny film...

 











co mi wpada, a nie wypada

co mi wpada, a nie wypada









 
czasem wpadam w jakiś ciąg i nie panuję nad tym co się dzieje. a to nowy zielony uczestnik kursu, a to podziwianie swojej precyzji docierania z punktu A do punktu B kiedy zawodzi to i owo. jak daję w kość ekspedientce co to nie umie poszanować klienta, a potem wybieram pizzę, bo za mną chodzi i nie daje spokoju. jak to wybieram taką, która na odległość pozbawia lokal reszty klienteli, bo zapach niesie się niemiłosierny, a ja pochłaniam ją jak niby nic, bo gorgonzola z gruszkami i migdałami to rozkosz... dla mojego wyszukanego podniebienia. zastrzegam sobie aluzje po tym nie zjadłam deseru czekoladowego, a potem kiszonego... ale owocówka co to upija się moim kosztem to już lekka przesada. przynajmniej odkryłam nową włoską na ochocie, bo z nią jakoś nie mogę się rozstać i wrosła w moje serce jak ta mucha namolna w mój kieliszek... takie życie blondynki w miejskiej dżungli:-)




a teraz po obcujemy trochę ze współczesną sztuką, czyli co blondynka jest w stanie wychwycić, a czego człowiek nie widzi... bo pędzi, a ja chodzę...

randka z NInĄ

randka z NInĄ



nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystała przerwy przed szkoleniem z prawa na... LODY NATURALNE :-) tym razem o pobudzającym smaku kawy mocha co to dały mi kopa i uratowały przed przewidywanym zaśnięciem. ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu prowadzący porywająco opowiadał się o prawie, co to stanowiło dla szydełkującej w trakcie blondynki nie lada atrakcję :-) ale po - nie można było sobie odmówić piwa miodowego oraz ziemniaka wieczorową porą - a może to była kwestia lenistwa - nie chciało nam się czekać w kolejce na stolik w innej obleganej na Placu Konstytucji knajpie. ziemniaczane przeznaczenie nas dopadło.






jak tylko go zobaczyłam zakochałam się - jest taki uroczy :-)
jakbym mogła zawinęłabym go do domu i postawiła na sekretarzu :-)




w ramach swojej zawodowej aktywności udałam się na randkę z NINĄ :-) piękna sprawa. jestem dumna z miasta, które tworzy takie miejsca, bo Nina to niestety instytucja, a nie mój nowy obiekt westchnień [Narodowy Instytut Audiowizualny]. skarbnica wiedzy, zbiorów i ciekawych warsztatów dla młodzieży - zwłaszcza maturzystów, ale nie tylko. tylko czasem ludzie powinni ugryźć się w język zanim coś powiedzą młodzieży, bo oni mimo pozorów bardzo biorą do siebie to co mówią do nich dorośli.



MASTER OF ZIEMNIAK

MASTER OF ZIEMNIAK



jeśli dwa dni pod rząd zajada się ziemniaki to zaczynam się zastanawiać czy zalegalizuję dietę ziemniaczaną na stałe czy to tylko chwilowy kaprys albo przejaw lenistwa, bo nie chce mi się biegać w pośpiechu szukając nowego lokalu w pobliżu. a może się starzeję i wolę coś sprawdzonego, na miejscu, bez wysiłku. rozleniwiam się, a dopiero co zaczęło się dziać.





być MASTEREM ZIEMNIAKA to jest dopiero coś, a nie tam jakieś dyplomy wyższych uczelni...


a na deser billboard co to mnie prześladuje ostatnimi czasami - no dobrze, może mój umysł płata mi figle, gdybym miała wziąć to na serio to może jedną żabę poznałam, ale tych normalnych to gdzie mam szukać w kanałach? bo na pewno nie nad wisłą... kupić książkę? taaa. lepsza opcja sam mnie znajdzie, bo tym nowoczesnym technologiom to ja za grosz nie wierzę. jak to jest warszawo?
Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger