stara dobra drukarnia

stara dobra drukarnia

 
jak na złość kiedy chciałam wybrać się do nowe-starej knajpy, którą omijałam szerokim łukiem zamknęli ją na cztery spusty chociaż powinna być otwarta. ich strata. za to ja udałam się tam gdzie bezpieczniej i pewnie do starej dobrej DRUKARNI przy pl. Politechniki.
Dwudaniowe danie obiadowe można zjeść za 18zł. tym razem trafił się krem z warzyw - pychota, jestem miłośnikiem takich zup oraz gnocchi ze szpinakiem i chyba suszonymi pomidorami. było pysznie, co tu ukrywać. a człowiek najedzony to człowiek szczęśliwy :-) nic dodać nic ująć.

 
 
 

kolacja w pekinie z kotem, który czyta

kolacja w pekinie z kotem, który czyta


 
ostatnio moim domem stał się sławny PeKiN. buszowanie po niekończących się korytarzach, windy, które nie zawsze zawożą człowieka tam gdzie by akurat chciał, nie mogło obyć się bez poszukiwania miejsca, gdzie mogłabym się posilić. 


standardowo zaczęłam od testu na pomidorówkę i muszę przyznać zdali :-) co do drugiego pokusiłam się o gołębia (nie-pokoju), bo to taki szlachetny ptak zawinięty w liść sałaty - porcja przeszła moje oczekiwania. odnoszę wrażenie, że panie czasem z dobroci serca dają mi porce chcąc mnie utuczyć, a ja potem walczę z porcją jak Napoleon pod Waterloo...
co by nie było warto zapamiętać, że jak poczujesz głoda, a będziesz pod patykiem spokojnie możesz skierować się na pierwsze piętro na prawo od szatni, gdzie dostaniesz dobre domowe jedzenie.


 
oczywiście nie byłabym sobą gdyby dzień miał skończyć się tylko na buszowaniu po PeKiN (wspomnę, że do tej pory nie odwiedziłam 30 piętra - czy z tego powodu nie jestem prawdziwym warszawiakiem? - w taką dyskusję się wdałam, a co)


 
piątunio zaczęłam intensywnie w doborowym towarzystwie kota, który czyta i jak widać lubi pozować nie tylko do zdjęć z książkami.. gala oskarowa może się schować przy naszej celebracji. nie mogło zabraknąć bykładanki, dobble, a na deser dixita :-) było bosko nie ma co ukrywać. tylko czemu z upływem lat człowiek coraz gorzej znosi skutki....



gdzie jest PeKiN?


nie umiem przejść obojętnie koło takich cudów ;-)


a dla tych co nadal chcieliby wesprzeć blondynkę buszującą po stolicy zapraszam do głosowania ;-)

 
 
a tu link do kota ;-)
w drodze

w drodze


Moja praca pozwala mi czasem ruszyć się dalej niż zazwyczaj, dzięki czemu wyściubiam swój nos poza granice stolicy i zwiedzam okolice. tutaj nastąpiło coś, czego się nie spodziewałam - tym razem nie będzie o jedzeniu, ale o otoczeniu. dom, który mijałam poszukując swojego miejsca przeznaczenia urzekł mnie zanim go jeszcze zobaczyłam w całej okazałości. jakbym mogła wybudowałabym replikę albo przeprowadziła się do takiego i już się z niego nie ruszała.



oczywiście nie mogło się obyć bez przygód - tym razem nie miałam mego opóźnienia, ale kolejne uważam za zaliczone :-) przynajmniej słońce okazało się łaskawe :-)

 

 


 
ostatnio odnoszę wrażenie, że pewien budynek daje mi coś do zrozumienia. gdzie się nie obejrzę to go widzę... np. w toalecie jako tapeta na trasie do Warszawy...


 
 żeby tak do końca jednak nie było, że nie ma jedzenia powyżej megawypasiona pyszna mufina czekoladowa z malinowym wkładem serwowana w mojej pracy
kolejny dowód, że mało potrzeba do szczęścia

 
a takie cuda znowu mijałam w pobliskiej cukierni...


 
lodowiska wyrastają jak grzyby po deszczu, a ja przypominam, że do 3.03.2016 można oddawać głosy na blondynę... jak na razie zapowiada się, że jednak nie pobiję swojego rekordu, więc uszczęśliwcie mnie jeszcze kilkoma głosami :-P
ja w ogóle nie wymuszam....
 
 
 
 

Warszawa odwrócona

Warszawa odwrócona





 
 
 
Czasem się śmieję, że mam szczęście i los krzyżuje moje drogi z wyjątkowymi ludźmi. Jednym z nich jest Ula Marchlik - anglista, z zamiłowania bloger kulinarny (zresztą zbyt skromny, żeby chwalić się swoimi dokonaniami) prowadzący Dziką Pychę o kuchni wegetariańskiej oraz fotograf amator, co to postanowił wywrócić Warszawę do góry nogami. Ula tworząc serię urzekających zdjęć stolicy ukazuje oblicze miejsc, które mijamy codziennie na trasie z domu do pracy. Piękno tych zdjęć tkwi w prostocie przekazu i miłości do fotografii. Warto obserwować prace p. Marchlik, ponieważ wróżę jej karierę w świecie zdominowanym przez produkcje podrasowane przez PS6. 
 
Zachęcam do odwiedzenia prowadzonego przez Ulę Dzikiej Pychy oraz linków do artykułów, gdzie można podziwiać więcej zdjęć jej autorstwa.
 
 
http://www.dzikapycha.pl/

http://m.warszawa.eska.pl/poznaj-miasto/odwrocone-miasto-czyli-niezwykla-seria-zdjec-mieszkanki-warszawy-galeria/118315

http://wawalove.pl/Warszawa-odwrocona-NIESAMOWITE-ZDJECIA-sl21899/foto_2 






a na zakończenie przypominajka o głosowaniu na blondynkę :-)
bez was nie dam rady :-) <3
AKCJA społeczna Mateusza

AKCJA społeczna Mateusza


                        
 Kochani czytelnicy mam przyjemność pierwszy raz promować zacne działanie, którego pomysłodawcą jest  Mateusz Pawłowski - uczeń IV klasy Technikum Administracyjnego przy Specjalnym Ośrodku Szkolno- Wychowawczym z Chorzowa dla młodzieży niewidomej oraz słabowidzącej.
Mateusz pierwszą akcję społeczną zorganizował w 2014 roku - był to konkurs plastyczny pt.  "Kreatywne dziecko". Sukces imprezy spowodował, że Mateusz podjął się rok próby powtórzenia sukcesu organizując kolejny konkurs plastyczny pt. "Pieniądze przyszłości". W każdym konkursie wzięło udział ponad 700 osób.
Kolejna inicjatywa Mateusza to możliwość otrzymania przez zainteresowanych gadżetów szkolnych m.in: linijki, zeszyty, plany lekcji, mini notatniki, naklejki oraz zakładki do książek.
Istnieje możliwość przesłania przesyłki pocztą.
Zachęcam do kontaktu z Mateuszem przez Facebook lub telefonicznie.
www.facebook.com/darmowe.gadzety.szkolne
Zainteresowanych prosimy o kontakt tel. 505904182
akcja NIE BĄDŹ BLONDYNKĄ ZAGŁOSUJ NA BLONDYNKĘ RUSZYŁA

akcja NIE BĄDŹ BLONDYNKĄ ZAGŁOSUJ NA BLONDYNKĘ RUSZYŁA

Jak już wcześniej uprzejmie donosiłam chciałabym przypomnieć, że właśnie ruszyła oficjalna akcja zagłosuj na blondynkę nie będąc blondynką i pomóż mi pobić mój dotychczasowy rekord 6 głosów, a może wreszcie uda mi się stanąć na jakimś podium i odebrać szumną nazwę BLOGA ROKU 2015 ;-)
buziaki
blond gietrzwald

blond gietrzwald




Zaczęło się całkiem niewinnie śniegiem i deszczem przywitał mnie dzień
ale żadna pogoda nie powstrzyma mnie kiedy mam przed sobą możliwość wyrwania się



 baby pruskie mnie zaskoczyły w takim samym stopniu jak mnie zauroczyły ;-)


Za to weekend był ucztą dla zmysłów
Pierwsza była ZUPA KOCHANKÓW cudeńko w każdym calu swego jestestwa

 
Pierwsze wyzwanie zmierzenie się z KRÓLIKIEM, co to niedawno hasła po pobliskich polach... kic-kic..


pogłębiając swoją rozpacz sięgnęłam po regionalne piwo...


Wyzwaniem wieczornym było podjęcie rękawicy przed kolejnym przygotowaniem OŚMIORNICY
tym razem nie straszyła mnie okiem ;-) tylko swoim nochalem.
Tym razem dała się poznać w wersji chrupiącej i powiem, że wyszło całkiem - całkiem
tylko następnym razem pokombinowałabym bardziej z przyprawami dla podkreślenia jej walorów

 
Jakby na to nie patrzeć kolacja prezentowała się wyśmienicie
uczta w stylu azjatyckim powaliła wszystkich na kolanach
niektórzy zachowywali się jak Meg Ryan w kultowej już scenie z "Kiedy Harry poznał Sally", co mówi samo za siebie ;-)


coś dla skołatanego ducha, żeby utrzymać równowagę  [czyli buszowanie w bibliotece gospodarzy] ;-) zakończone partyjką w karty do rana...

 
a niedziela.... a niedziela... była tuż...

 
za rogiem.... tuż za rogiem... hej

 
piwne konsumpcje lokalnych rzemieślniczych piw zaczyna wchodzić mi w krew
a miałam chrapkę na CZARNINĘ
dobrze, że sobie odpuściłam na następny raz....


sceny dantejskie to pikuś przy tym co się dzieło kiedy rzeczowe MICHY wjechały
MICHA MNICHA (karkówka, golonka, filet i udko z kurczaka [trochę jak pięść do oka do całej reszty], żeberka, świeżynka [szał], ziemniaki smażone) w parze z MICHĄ KARCZMARZA (dzyndzałki [cacuszka], pierogi, kartacze- cepeliny, babka ziemniaczana [mmmmniammm], seler z orzechami, kiszka ziemniaczana [nowość dla mnie, ale pozytywna])
w towarzystwie golców warmińskich
powaliły biesiadników na kolana
pyszności rozpływające się w ustach, niebo w gębie
 
KARCZMA WARMIŃSKA
ul. Kościelna 1
Gietrzwałd
który słynie z sanktuarium i pięknej architektury
 

 
 
A na zakończenie odwiedziny w przedszkolu prowadzonym przez Fundację Błękitne Okna
polecam zwłaszcza dla mieszkańców Olsztyna ;-)
 
 
 
 
 

Akcja KOTLET

Akcja KOTLET

Miejsce akcji: bar mleczny BARBAKAN (ucieleśnienie PRLu)
Czas akcji: samo południe
Osoby dramatu: przekrój polskiego społeczeństwa

Akcja:
naładowane poranną energią po porannym szkoleniu nieświadome zbliżającego się niebezpieczeństwa młode kobiety udały się na poszukiwanie miejsca, gdzie mogłyby posilić się treściwą strawą. ostatecznie na miejsce swojego jedzeniowego spełnienia wybrały bar mleczny - stanowiący w pewnym rodzaju atrakcję turystyczną okolicy - przekraczając próg BARBAKANU - przenosisz się w czasie do rzeczywistości rodem z MISIA, brakuje tylko łańcuchów przy łyżkach.
Początkowo w lokalu panowała przyjazna atmosfera, pani odpowiadała z uśmiechem na ustach na wszelkie wątpliwości. blondynka zajęła strategiczne miejsce unikając walki o siedzisko dla siebie i współtowarzyszy. wtedy jeszcze nie wiedziała, że wybrała najlepsze stanowisko do obserwacji mającego rozegrać się dramatu na oczach zwiększającego się tłumu. owy tłum nie wpadł na miejsce, jak to na masę przystało, że należałoby utworzyć jakiś logiczny sznurek umożliwiający bezkolizyjną komunikację na trasie kasa-okienko-stolik. odbierając danie przedzierając sobie drogę uprzejmym przepraszam towarzyszka blondynki manewrowała w wąskiej szczelinie damsko-męskiej. nie przewidziała, że właścicielka łokcia słysząc sakramentalne PRZEPRASZAM lekko cofnie się do tyłu zmieniając kąt ustawienia łokcia. łokcie jak to łokcie czasem miewają nieskoordynowane trajektorie.
nagle powietrze sali przeszyło gromki okrzyk AJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJ
nasz bohater padł, nie zdążywszy odegrać swego przeznaczenia - upadł, a my przyglądaliśmy się spowolnionemu upadowi.
niedoszła konsumentka pogrążyła się w rozpaczy, przeplatanej frustracją przy każdorazowym burczeniu żołądka. grupa wsparcia zadziałała, jednak pozostał niesmak. właścicielka łokcia widząc co się dzieje udała greka. 
blondynka w akcji w obronie kotleta doprowadziła po 5 sekundach łokieć do napadu szału, a wystarczyło PRZEPROSIĆ i zaoferować nowego KOTLETA. jak się okazuje takie gesty dla poniektórych łokci wydają się być ponad ich siły.
 
 
bohater dnia przypomina afrykę :-) reszta dań sprawiła, a akcja swoje dołożyła, że następnym razem szukamy innego lokalu...
 
 
mimo wielkiej straty jakiej dzisiaj doświadczyliśmy przekazuję wam drodzy czytelnicy serducho
do ludzi i kotletów


na mieście już o tym szepczą
murale donoszą
 
że blondynka startuje w konkursie na BLOG ROKU 2015
głosować będzie można od 23.02.2016 :-)
info w swoim czasie

 
a na deser nowa gratka oraz piwo w Relaxie po tak traumatycznym wydarzeniu najlepsze rzemieślnicze kojące skołatane serca i udręczone dusze
kotletów, których nie ma już wśród nas...

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger