A ja stoję na zakręcie, czyli blondynka na peronie Dworca Głównego


     Zniknęłam na chwilę i jak już się pojawiam to również nie z miejscem, gdzie warto pójść tylko z pewną refleksją. W życiu człowieka są górki i dołki. Dzieje się bardzo wiele. Ja mimo jakiś zakrętów, potknięć nadal uparcie pozostaję przy swoim, że nie ma w życiu przypadków. Każde wydarzenie, spotkany człowiek jest po coś. Każe relacja, wydarzenie to lekcja o nas i dla nas.
Często nie widzimy tego w pierwszej chwili. Potrzeba czasem stworzyć sobie przestrzeń do dumania, nabrać dystansu do siebie i do tego, co się zadziało, żeby zrozumieć i co najważniejsze, żeby nie umknęło nam to, co ważne. Mnie w takich momentach zakrętach jakoś przypadkiem :-) wpadają w łapkę książki (patrz zdjęcie powyżej). Jestem ostatnią osobą, którą można posądzić o miłość do poradników, ale te jakoś ze mną zostały i odczepić się nie mogą.

A ja jestem na zakręcie - tak można było określić moje życie kilka lat wstecz. Znalazłam się w punkcie w którym lawinowo dokonywały się zmiany w moim życiu i miałam uczucie, że nie mam gruntu pod nogami. Jakbym poruszała się po ruchomych piaskach. Wtedy wpadły mi w łapę 50 lekcji Reginy zebrane w zbiorze "Bóg nigdy nie mruga". To iście amerykańskie story, ale można w niej coś znaleźć dla siebie, co doda człowiekowi otuchy, kiedy jej potrzebuje.

Za to Katarzynę Miller uwielbiam ;-D w tym roku od mojego życzliwego duszka dostałam na urodziny SEKSOWNIK i pochłonęłam go od razu. "Chcę być kochać... " zawinęłam kumpeli przy przeprowadzce i szperaniu w pudłach. Długo nie myślałam, kiedy wpadła mi w rękę, o losie przewrotna, instrukcja faceta. Tak szczerze z ręką na sercu, która kobieta nie chciałaby jej posiąść?
Nawet ja łyknęłam to jak indor. A tu się okazuje, że najpierw musisz znaleźć instrukcję do siebie, a reszta jakoś się poukłada, hehehe.

Dlatego nie krzywcie się na widok poradników na czyjejś półce. One czasem pomagają, kiedy mamy chwile zwątpienia, pogubienia i nie ma w tym nic złego.


Dobrze, nie jestem słowna - nie obejdzie się bez pikanterii i miejsca :-D
 
powyżej BLONDE piwo z Hoppiness na Chmielnej, gdzie kiedyś mieściło się moje ukochane Almond (wchodziłam tam i podawano to, co zawsze dla mnie - piękne wspomnienie).
 
Po swoim ARBUZIE dostałam o dziwo od kobiet same pozytywne komentarze, za to od mężczyzn usłyszała, że jeśli to, co opisuję to nie fantazja na potrzeby bloga to chyba powinnam zejść na ziemię i przestać wymagać nie wiadomo czego. Zaśmiałam się w duchu, no tak powinnam się cieszyć, że koleś w ogóle się pojawił i zaszczyca mnie swoją obecnością. Z radości powinnam klaskać uszami. Niestety nie umiem, a szkoda.
 
Nikt mnie nie przekona, że jak nam nie zależy to się nie staramy :-D
 
Nie trzeba dużo wysiłku - wystarczy zwykły telefon, to nie musi być porwanie samolotem do Paryża, chociaż byłoby miło, to może być ARBUZ na świeżym powietrzu. Akt spontaniczności. Umawiasz się z kobitką, dajesz jej możliwość wyboru jednego z trzech miejsc i nie mówiąc za wiele zabierasz ją tam, gdzie wybrała. Przecież to frajda dla obydwojga.
To działa w dwie strony. Można załatwić komuś wejściówkę do muzeum, teatru - dołożyć coś zrobionego od siebie z przesłaniem, które tylko on zrozumie. Uśmiech tej drugiej osoby jest bezcenny.
 
Dużo o tym myślałam. Każdy z nas ma jakieś oczekiwania wobec życia, pracy, relacji, związków. Ważne, żeby były realne, nie były fantazją, iluzją, która nie będzie mogła być spełniona.
Kluczem do sukcesu jest szczerość, a przede wszystkim rozmowa.
 
Życie, praca, a relacje na których nam zależy wymagają zaangażowania, wysiłku i pracy. Żyjemy w biegu, akcje Arbuz nie muszą być codziennością ani też raz do roku od święta. Ale znajdujmy czas dla ludzi, którzy są dla nas ważni. Tak budujemy więź.
 
Jeśli ktoś nie ma drygu do ARBUZA to mu powiedź, co byś chciała :-) ułatw sobie i jemu życie.
Trudno powiedzieć nowo poznanej osobie szczerze chcę iść z tobą na plażę, napić się piwa, iść do kina pod chmurką, pograć w planszówki, posiedzieć, pogapić się na ciebie...
oj to jest mega sexi :-D te planszówki, oczywiście.
 
Nie przejmujcie się, to tak ładnie i pięknie się mówi, ale trudniej wprowadzić w życie.
Ale warto próbować :-) bo każdy dzień to lekcja do odrobienia, a z każdą lekcją jest trochę łatwiej. Będziemy popełniać błędy, potykać się. Ale możemy doświadczać pięknych chwil z drugim człowiekiem i dla tego warto próbować ;-)
 


Trzymam kciuki za siebie i za was
 blondynka zwiedzała Bulwary Wiślane


 
Taka szczęśliwa to jestem za sprawą nie tylko czerwonej szminki, ale głównie dzięki temu, że nauczyłam się być wdzięczna za to, że spotykam na swojej drodze takich ludzi jak ten właściciel niebieskich oczu. Warto takim osobom o tym mówić. Uwierzylibyście, że jestem tutaj w skrajnie wyczerpanym stanie po bardzo intensywnym czasie pracy? hehehe ja też nie. Mało brakowało, a bym zaszyła się w domu i zapadła w zimowy sen. ale nawet jak padasz na mordkę warto wyjść do ludzi i oderwać się. Ja prawie odleciałam, bo skrzydła miałam ;-) czekając na jeden z czerwcowych koncertów w H&M Dworcu.  


Ogólnie jestem zachwycona, że tak pięknie zagospodarowano przestrzeń dworca. Dworzec przylegający do Nocnego Marketu staje się sam w sobie atrakcją i kultowym miejscem przyciągającym rzesze warszawiaków i nie tylko. 
 
Ale kolejka ludzi do wagonów kolejowych wygląda ironicznie zważywszy na naszą historię. I nie wiem, dlaczego tylko ja mam takie groteskowe wrażenie.
 






































1 komentarz:

Kama pisze...

Mądre poradniki sa ok - tylko trzeba przesiewać :)

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger