Wyprawa do Las Irena czyli La Sirena and moi





Opowiem Ci anegdotkę. 

Wchodzę do antykwariatu i pytam bukinistę czy jest Rudy Orm? 
- Wyśmienita książka - odpowiada po chwili namysłu. - Dla Pana? - pyta mierząc mnie wzrokiem zza oprawki lekko przekrzywionych okularów.  
- Nie dla K. 
- A tak, jak dla K., to mam i sięga po książkę spod lady. 

Dzień kobiet, siedzę przy okrągłym stole, sączę drinka i raczą mnie taką opowieścią. Teraz możecie sobie wyobrazić moją minę. Jest tylko jeden facet, który na urodziny wyszuka mi najbardziej dziwaczną książkę i zazwyczaj trafia w mój wysublimowany gust, jak ślepa kura ziarno. Tylko Wszechświat wie jak mu się to udaje. 

Pierwszy raz wybrałam się do knajpy, którą podpatrzyłam u kogoś na insta :-D serio, serio. Jak byłam młodsza bardzo chciałam wybrać się do Meksyku na Dia de Muertos święto zmarłych, nie wnikajcie, dlaczego. W dodatku ubzdurałam sobie wtedy, że na własnym pogrzebie zażyczę sobie zawczasu ludzi ubranych na biało i wielką fiestę z muzyką prosto z New Orleanu. Miałam pomysły. 


Lokal jest tyci-tyci, ale ma w sobie to COŚ. Uwielbiam takie klimaty nic na to nie poradzę. Dobrze czuję się w otoczeniu surowego minimalistycznego piękna, czarnej Madonny, czaszek zwierząt... po przekroczeniu progu odrapanej starej warszawskiej kamienicy przenosisz się do scenerii rodem z Od zmierzchu do świtu i już jest pięknie. Szukasz wolnego miejsca w kącie, gdzie nie dosięgnie cię tłuczona na czyjejś głowie butelka tequili. Jak dla mnie bajka. 
 Kuchnia meksykańska należy do tych wyrazistszych oraz pikantniejszych, ale nadal jestem gotowa próbować ich potraw, chociaż nie jestem miłośniczką pikantnej strawy. 

Teraz moja anegdotka
Dostałam kartę i straciłam głowę. Analogicznie, większość kobiet ma problem stojąc przed szafą i zastanawiając się w co mają się ubrać, ja ostatnio czuję się podobnie zagłębiając się w kartę dań. Kubuś wybrał w trymiga, a ja dumałam w najlepsze ku uciesze Szapcia i kelnerki. Jak przyszło do płacenia odpowiedziałam z prędkością światła to przesympatyczna kelnerka rzuciła "Brawo Ty" klepiąc mnie serdecznie po ramieniu. Sama mam polewkę z siebie. 




Wybraliśmy tacos oraz buritto - podstawa kuchni meksykańskiej

Buritto Cochinita pibil - nadziewane szarpaną wieprzowiną, grillowanym ananasem, kremem z czarnej fasoli, z serem, piklami, marynowaną cebulą. Wahałam się między wszystkimi daniami, z każdego rodzaju chciałam czegoś spróbować, a tu wypada wybrać jeden. Przekonało mnie kontrastowe zestawienie mięsa z ananasem. Moje kupki smakowe chciały tego doświadczyć. Jedyne zastrzeżenie to lekko za sucha wieprzowina. Ogólnie smacznie i pożywne danie, które zaspokoi wasz apetyt na resztę dnia. Do tego przystawka z marynowanymi warzywami - jak dla mnie za bardzo marynowane, może ja po prostu nie lubię marynowanych warzyw. Dania są w przedziale od 25 do 40 zł, więc jest dobrze jak na warszawskie standardy.


La Sirena the Mexican food cartel
Piękna 54 



Ps. 
A teraz mała podpowiedź dla wiernych czytelników. Ostatnio na insta pojawiła się pewna zajawka,
a karter Syreny stanowi przedłużenie zapowiedzi tego, co szykuję na koniec miesiąca ;-) 
jesteśmy w fazie przygotowawczej, więc trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło dobrze.  

Brak komentarzy:

Copyright © 2014 bite me Martha , Blogger